Trwa już zażarta dyskusja na temat występu córki Paris, która prawdopodobnie została namówiona do występu przez rodzinkę. Dlaczego? Przecież wszyscy wiedzieli, że ojciec stara się kryć swoje pociechy przed szołbiznesem na wszystkie możliwe sposoby. Chcieli ckliwą scenką zwiększyć pośmiertną sprzedaż płyt? Zrobić na złość Michelowi?
W każdym razie nasuwa mi się na myśl historia pewnego czarnego chlopca zmuszanego do ciężkiej pracy na scenie, by zapewnić rodzinie dostatek. Człowieka w przyszłości nieszczęśliwego, z syndromem ofiary, pragnącego tylko miłości. Typowa osobowość nieprawidłowa, skrzywdzona we wczesnym dzieciństwie, nie mogła zbudować normalnych relacji w zyciu dorosłym. Potem za kontrowersujnie za bliskie związki z jedynymi istotami, które darzyły go uczuciem ośmieszono go przed całym światem.
I co myśleliście? Że zacznie przez to być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie? Można było sie od razu domyśleć, że skończy jak każdy normalny człowiek w tej sytuacji: zapije się na śmierć albo zaćpa.
A teraz "rodzinka" bierze sie za najbardziej chronione dzieci świata (i ich majątek).
Jacko pewnie przewraca się w grobie...
Smutna to historia.
Oby nie tknęła kolejnego pokolenia...





Debiut sceniczny małej Paris:

P.S. Najnowsze doniesienia mówią, że dziewczynka ma nagrać piosenkę na cześć zmarłego ojca. Czyj to pomysł??? Janet?
Po trupach to celu? Pffff...
[*]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz